Monday, April 1, 2013

Washington D.C

Hej! 
Jak dobrze pójdzie to za miesiąc będę mistrzynią przekleństw po angielsku i poznam je dokładnie wszystkie.
Wiosna na dobre zawitała do mojego lasu, więc wczoraj w myśl hamerykańskiego stylu życia z ochotą jadłam lunch na tarasie wygrzewając się w słonku w samym T-shircie.
Apropos pogody


A oto mała zapowiedź, gdzie wybrałyśmy się następnego dnia.
Ale gdy tylko wyjrzałyśmy z rana przez okno...
Balkon i podwórze były co prawda urocze, tylko ta pogoda..



Jak to podsumowała Ola..


Ale polish girls nigdy się nie poddają więc chwytamy za kurtki przeciwdeszczowe i parasolki i wyruszamy na miasto.


Postanawiamy udać się do osławionego Georgetown, upewnić się czy aby na pewno jest tak urocze jak kreują to legendy.

Jak już wspomniałam metro w DC bardzo przypadło mi do gustu, co zresztą widać będzie na poniższych zdjęciach. Czyste, jasne, żadnych rzek ścieków między torami, a co najważniejsze człowiek czuje się bezpiecznie. Co prawda miałyśmy pewne problemy z obsługą maszyn biletowych, ale jest to kolejny powód do zaciśnienia znajomości z obeznanymi miejscowymi




Na tropie kolejnych znaków istenienia cherry blossoms


Wychodząc z założenia, że najlepszy giri zwiedza bez mapy, gubimy się po drodze odnajdując Uniwersytet im. G. Washingtona oraz jego pomnik.
A deszcz ciągle pada...i pada...i...


Wiedzione intuicją oraz wskazówkami przypadkowo napotkanych przechodniów docieramy wreszcie w miejsce docelowe. I muszę powiedzieć, że dzielnica jest chyba jeszcze bardziej urokliwa niż ją opisywano.
Mimo, że Georgetown skąpane było w deszczu, delektowałam się każdym kawałkiem domku czy wystawy



Kolejne kwiaty

W tej Indyjskiej restauracji zatrzymujemy się w drodze powrotnej na dobre jedzenie


Ambasada Kanadyjska



Ambasada Mongolii


Snujemy się uliczkami bez konkretnego planu. Choć plan w zasadzie jest...i to dobry w smaku, bo szukamy jakiejś dobrej i urokliwej knajpki z indyjskim jedzeniem. Nasze nosy wiedzione zapachem niewiadomoskąd wiodą nas donikąd.

Welcome in USA




Wygląd każdego najmniejszego domku i sklepu rekompensował brzydką pogodę. Uliczkami chadzać można w nieskończoność podziwiając kolorową architekturę dzielnicy



Dopóki strudzone wędrowniczki nie napotkają na swojej drodze dobrego jedzenia.
Założyłam sobie tutaj pewną misję, wypróbowania wielu kuchni ze świata w ramach czego powstaje wątek o wdzięcznej nazwie "Smaki" mniaaam...już na samą myśl cieknie mi ślinka

Tym razem mamy smaka na indyjskie jedzenie. I nagle okazało się, że niekompletnie nie znam się na tej kuchni..
Lassi

Przystawka, kruchy płat który w smaku przypominał cieniutki placek kukurydziany z przyprawami, a do tego ostre sosy 


Zamawiam rybę w sosie curry


Zaś Ola kurczaka na otro...i to bardzo otro.
A do tego chlebki na kształt pity, w tym jedna z serem na ciepło.
W połączeniu z sosem curry...mmm...
Mimo tego, że trafiłyśmy do pierwszej lepszej knajpki jedzenie było przepyszne, a mój sos najlepszy jaki kiedykolwiek próbowałam z tego rodzaju. W smaku tak kremowy, że rozpływał się w ustach- to chyba za małe określenie.
Dlaczego DOBRE jedzenie potrafi sprawić tyle przyjemności?
A co najważniejsze zapłaciłyśmy za to grosze, jak w większości restauracji przynajmniej w najbliższej okolicy NY.

Zapomniałam dodać, że większość restauracji otwierana jest dopiero po godzinie 5 p.m, gdyż większość osób kończy wtedy pracę



Wychodzimy zadowolone i ścigamy się kto pierwszy do metra!
Popołudniem zerkając z niechęcią za okna postanawiamy zintegrować się z naszymi nowymi znajomymi.
Prezentujemy więc wspaniałego poloneza jako typowy polski taniec, a M. wraz  z S. kreują nowe hity z dedykacją dla nas;) Wszyscy mamy z tego niezły ubaw.

I rzecz jasna coś dla podniebienia. S. nieźle gotuje, więc częstuję nas kolacją.
M poprzedniego dnia upiekł chlebek, który wystarczy doprawić oliwą i ziołami, do tego masełko








Alex i Tyskie na pierwszym planie

Alex. D. i M.

radosna twórczość
Jestem pełna podziwu dla Alex. która mimo dużej różnicy pogodowej cały czas zachowywała pogodę ducha! na poziomie:)
Przy okazji wielu perypetii oraz przebukowywania biletów w megabusie nauczyłam się instrukcji obsługi Hamerykanów. Jak się okazuje większość z nich nie ma kompletnie pojęcia o pewnych sprawach związanych ze swoim zawodem czy tym co robią. Często bywa to mylące. Chcąc załatwić jakiś sprawunek trzeba ostro iść zapart,e że przecież nasz klient nasz pan i być przekonanym o swoich racjach i nagle okazuje się, że jednak można! 

P.S 7!

No comments:

Post a Comment