W tle wieżowce w Panama City |
Zajmuje miejsce przy oknie, centrum dowodzenia i ze zniecierpliwieniem czekam na start. Czekam...czekam...aż zasypiam nie zauważając nawet cóż za osobistość zajęła miejsce tuż przy mnie.
Śni mi się biała mgła, nagle lecę....lecę...buch! budzę się gdzieś w przestworzach. No tak znów przespałam mój ulubiony start. Zmęczenie daje znać o sobie, więc postanawiam podelektować się moich lunchem. Śmiało wyciągam pałeczki i zaczynam pałaszować. Po chwili zawiązuje się rozmowa ze strony prawej. Miły starszy Pan widocznie szuka rozrywki w jego 100000....locie do Panamy. Okazuje się być nadzwyczaj miły ( choć początkowo wydaje mi się to podejrzane) użycza mi swojej poduszki w kształcie litery U ( nie wiem jak się to fachowo nazywa) na której momentalnie zaliczam zgon. Kiedy znów powracam do rzeczywistości, współtowarzysz lotu zanosi się śmiechem od widoku przybieranych moich sennych pozycji. Kontynuujemy rozmowę i tak totalnie przez przypadek, zapytuję się o taxi z lotniska (Tocumen) do Casco Viejo, bo jakoś muszę dotrzeć z tym majdankiem do hostelu. W odpowiedzi dostaję propozycję podwózki, bo tak się akurat składa, że nowy starszy przyjaciel wybiera się na lotnisko Albrook dokładnie po drugiej stronie miasta.
Taxówka z lotniska do Casco Viejo i odwrotnie kosztuje 25$
Jak się okazuje taxówki tutaj to osobny temat. Bo jeżdżą z reguły rozwalone, posklejane lub inaczej, kawałki plastiku na kółkach - często bez szyb, świateł, boków, zderzaków, ale jeżdżą i są żółte!
Nagle czuję szarpnięcie w dół i spadamy wprost w mleczne otchłanie chmur. Znów złota myśl do pilota:"Stary dasz radę", delikatne szarpnięcie i pędzę z moją walizeczką i przyjacielem złożyć odpowiednie papiery. Jak miło słyszeć hiszpański dookoła, reklamy...mmm..ucinam sobie miłą pogawędkę z Panią, która zanosi się śmiechem, gdy na pytanie: Czy mówię po hiszpańsku, odpowiadam: Si, un poquito :)
Choć mój hiszpański...
I słyszę tylko: Bienvenidos en Panama!
Si!
Daniel, czyli dziadek/pan z samolotu sama nie wiem jak go nazwać, wypożycza samochód, żeby przedostać się na drugą stronę załatwiać biznesy. No i przy okazji zabiera mnie. Kolejny raz trafia mi się dobry przewodnik, bo podczas naszej drogi opowiada o wielu aspektach Panama City. A ja z coraz większym zainteresowaniem oglądam co za oknem. A tu ziemia taka inna, czerwona gleba, z palmami i egzotyczną roślinnością, rozwalone domeczki, dzieci w mundurkach wracające ze szkoły, papugi na drzewach... w końcu dojeżdżamy do dżungli, ale betonowej.
Może napomknę o pogodzie. Bo tu tak szaro w okienku. W Panamie w tym czasie zaczyna się pora deszczowa i co za tym idzie koniec sezonu. A pora deszczowa polega na tym że jest gorąco, wilgotno i pada 3 razy dziennie... 5 min. wiadro z nieba, po czym niebo się przeciera i znów jest sucho.
Kościół Franciszkanów |
Szczerze powiem, że byłam dość zaskoczona centrum Panama City, ponieważ czułam się trochę jak w amerykańskich metropoliach. Powoli zjeżdżamy w inne dzielnice i w tym momencie zaczyna się mój szok.
Gdy wjeżdżamy do dzielnicy sąsiadującej z Casco Viejo, dostaje ostrzeżenie, że tutaj Wy Gringos nie możecie się zapuszczać....chyba ma racje, bo to co widziałam za oknem, było zaczątkiem mojego szoku kulturowego, który nazwałam panamskim.
Okazuje się, że całe Casco Viejo jest w remoncie, więc wysiadam parę uliczek wcześniej i wybieram się na poszukiwanie Hospedaje Casco Viejo. Dziękuję Danielowi za pomoc, a na odchodne dostaję prowiant i wodę. I wtedy zaczyna się jazda bez trzymanki.
Powiem, żartem takiego powodzenia w życiu nie miałam. A teraz serio, w życiu się tak jeszcze nie bałam. Biała, jasnodługowłosa sama pośrodku placu wzbudza zainteresowanie i nie udaje mi się przejść niezauważoną, bez słownych dogaduszek, czy gwizdów. Nawet kierowcy nie ważne czy policjanci czy cywile przystawali przy mnie albo trąbili. Postanawiam więc być dzielna i za krokiem podejrzanego mi wtedy robotnika podążam w kierunku hostelu przez liczne rusztowania. Oddycham dopiero w środku...ale dopóki nie otwieram drzwi do pokoju...a raczej więzienia
Oto co widzę...
Nawet nie wiem jak to skomentować. Ciasny pokoik z wiatrakiem, bez okien i jedną nędzną lampką oraz tynkiem odpadającym ze ścian...Biorę wdech i wybucham śmiechem. Ale przecież nie jesteśmy tu dla siedzenia w pokoju.
Bałam się zajrzeć do łazienki i jak się okazało słusznie. Tak wyglądał nasz prysznic...a woda leciała tak, że trzeba było się myć butelką. Albo w ogóle nie leciała, i to wtedy kiedy najbardziej chciałam się umyć...
Pani portierowa, która znała moje imię wywiodła nas na patio do jakiejś komórki, gdzie woda owszem była ale w kranie więc znów butelka w ruch!
Ale nigdy wcześniej nie miałam tyle radochy z prysznica!
Ostatniego dnia w Panamie, nauczeni poprzednim doświadczeniem i z nutką cwaniactwa wybieramy sobie pokój sami. Co prawda jest bez łazienki, ale za to bardziej przestronny i z otwieranym balkonem!
Co więcej dowiadujemy się, że w nocleg wliczone są też śniadania, o czym nie poinformowano nas wcześniej. (Choć i tak uważam, że nasze śniadania były najlepsze)
Tak więc z praktycznych porad zamiast Hospedaje Casco Viejo znacznie polecałabym Luna's Castle, który znajduje się kilka uliczek dalej.
Mimo strachu i szoku postanowiłam udać się na spacer. Sama, bo oczekiwałam wciąż na przylot Krzyśka. Sama...co tylko jeszcze bardziej pogłębiło mój szok i strach, ale ciekawość wzięła górę. Rozrywały mnie dwie przeciwstawne emocje: strach i ta ekscytacja ludźmi, kolorami i tym nie bójmy się nazwać syfem dookoła.
Spacerowałam Aleją Główną (Avenida Central), gdy to postanowiłam zboczyć w odchodzącą z lewa czy prawa uliczkę. Zdążyłam przejść z 5 - 10 m i w pewnym momencie podchodzi do mnie jeden z Panamczyków mówiąc: " Ty Gringa nie możesz tutaj być". Trochę oniemiałam, i prędko wzięłam nogi za pas. Po drodze z emocji, zmęczenia i euforii prawie zrobiło mi się mokro w oczach. Zwykle tak mam, gdy odczuwam ich kumulację. Wróciłam więc w bezpieczniejszą uliczkę stosunkowo niedaleko od hostelu. Zamówiłam lampkę wina i paellę z owocami morza, kokosem i curry. Obiad był dość drogi jak na panamską rzeczywistość, a i wina w kieliszku jak widać nie za wiele, ale wystarczająco trunków mocnych było w mojej krwi od wczoraj. No ale na trzeźwo nie można było tego wziąć. Siedziałam tak szmat czasu, delektując się zamówieniem, podglądając ludzi i rozmyślając.
Byłam niesamowicie szczęśliwa, że jestem właśnie tutaj
Gdy zaczęło się robić ciemno, postanowiłam zakończyć przygodę ze spacerowaniem po ulicach sama o tej porze dnia i udałam się na sjestę do hostelu.
Następnego dnia trzeba było widzieć minę Krzyśka, gdy przechadzaliśmy się starym miastem. Było to o tyle zabawne, że wczoraj miałam na twarzy przyklejony dosłownie ten sam jej wyraz co on w tym momencie. Jednak te kilka godzin sprawiło, że zdążyłam oswoić się z otaczającą rzeczywistością i zaczęłam teraz już tak naprawdę delektować się tym wszystkim co mnie otaczało. Poza tym czułam się bezpiecznie i jakoś tak ucichły te wszystkie zaczepki dookoła.
Włóczyliśmy się uliczkami w nieskończoność, gubiąc się i odnajdując coraz to ciekawsze miejsca.
Tylko trochę wyróżnialiśmy się z tłumu jako białe lica i jasne włosy;)
Bardzo często było tak, że byliśmy jedynymi takimi w swoim rodzaju na ulicach.
Poza nami może spotkaliśmy może ze 4 osoby i 2 nawalone babeczki w podeszłym wieku.
Sezon zamarł na dobre.
Widok na część biznesową w Panama City |
P.S jadąc do Panamy wertowałam internet w poszukiwaniu informacji o tym miejscu. I z przykrością muszę stwierdzić, że jest ich bardzo mało, nie mówiąc już o polskich stronach, więc postaram się przekazać kilka wskazówek, gdyby ktoś potrzebował paru informacji.
Panama City/Casco Viejo
Bilet:
JFK Nowy Jork->Miami->Panama Tocumen->Miami->JFK Nowy Jork
cena: 550$ American Airlines
Hostel:
Casco Viejo - Hospedaje Casco Viejo ok.12 $ za osobę (+ śniadanie i internet)
Szczepienia:
Nieobowiązkowe. Podobno występuje malaria w okolicach Darien i granicy w Kostaryką. W praktyce nie wiadomo. Niektórzy nie łapią malarii, niektórzy z nią wracają. Ja wolałam się zabezpieczyć w razie czego i dlatego załatwiłam sobie tabletki na malarię. Podobno można się załapać żółtą febrę, dur brzuszny oraz żółtaczkę. Ale w praktyce radziłabym po pobycie lub jeżeli pobyt jest dłuższy wziąć tabletki na Amebę.
Takie tabletki bierze się raz na pół roku, a z tego co mi wiadomo bardzo łatwo załapać tam ta cholerę.
Można je kupić w tamtejszej aptece bez recepty, za około 11$ dawkę na pół roku. Akurat zakupiliśmy 6 tabletek, czyli 3 dni po 2x dziennie po kolacji i śniadaniu
Ceny:
Brak opłat przy wlocie/wylocie. Ceny stosunkowo niskie, a czasem rzekłabym, że śmiesznie niskie.
Przebywającym w USA radziłabym zaopatrzyć się w niektóre leki.
Są miejsca droższe i tańsze. Backpackersi spokojnie mogą wyżywić się dobrym jedzeniem za grosze.
Płacić można w $ lub lokalnej walucie Balboa.
1$ = 1Balboa
Mają dokładnie takie same monety i nominały, różnią się wyglądem
Jeżeli płaci się w dolarach to rozmieniona reszta może być Balboa:)
Butelka wody w sklepie: 1$
Kilogram bananów: 90centów
Za obiad w lokalnej jadłodani: 4.60$ za osobę
Inne:
W Panama City i Casco Viejo nie ma komarów, ani żadnych uciążliwych żyjątek. Nawet w hostelu nie spotkaliśmy się z karaluchami lub innymi ich kolegami.
Opłaca się jeździć taxówkami.
Autobusy bardzo tanie.Bilet kosztuje kilka centów. (Elekroniczna karta na którą nabijane są kredyty)
Brak wizy
Piękny język hiszpański
Ambasada RP w Panamie
Embajada de Polonia,
Bella Vista, Calle 47, Edificio "Vista Marina", piso 2.
Adres do korespondencji:
Embajada de Polonia, Zona 5, Apartado Postal 8782, Panama.
tel. (00-507) 263-62-54, 263-50-97
fax. 223-37-17
e-mail: polamb@cwpanama.net
www.embajadadepolonia.net
Godziny otwarcia: od poniedziałku do piątku 8.00 - 16.00
Embajada de Polonia,
Bella Vista, Calle 47, Edificio "Vista Marina", piso 2.
Adres do korespondencji:
Embajada de Polonia, Zona 5, Apartado Postal 8782, Panama.
tel. (00-507) 263-62-54, 263-50-97
fax. 223-37-17
e-mail: polamb@cwpanama.net
www.embajadadepolonia.net
Godziny otwarcia: od poniedziałku do piątku 8.00 - 16.00
Konsulat Honorowy RP w Colon
Konsul Honorowy: Jose Palermo
Calle 50, Edificio Discount Bank, piso 2
tel. (00-507) 278-45-05, 278-45-14, 265-53-90
fax. (00-507) 278-45-54, 278-46-00
e-mail: jpalermot@hotmail.com
Godziny otwarcia: od poniedziałku do piątku 9.00 - 17.00
Konsul Honorowy: Jose Palermo
Calle 50, Edificio Discount Bank, piso 2
tel. (00-507) 278-45-05, 278-45-14, 265-53-90
fax. (00-507) 278-45-54, 278-46-00
e-mail: jpalermot@hotmail.com
Godziny otwarcia: od poniedziałku do piątku 9.00 - 17.00
No comments:
Post a Comment