O Rzymie istnieje tyle opowieści, powstało multum historii i przewodników. Któż nie wie o istnieniu tego miasta, czy nie potrafi wymienić zabytków?
To nie o tym chce dziś mówić. Nie wiem czy da się, ale w największej mierze chciałabym przesłać odrobinę ducha i szczyptę atmosfery tego miasta.
Bo prawdy w tym jest dużo, że czuć tutaj powiew starożytności i nie ma z tym nic wspólnego syf na ulicach. Bo mimo uroku tego miejsca, niestety Rzym jest strasznie brudnym miastem, a przy okazji i śmierdzącym bryzą znad Tybru...
Ale za to włosi!
Mamma Italiana!
Koloseum |
Łuk triumfalny Konstantyna Wielkiego |
Z oddali widać tłum ludzi pod Koloseum, lecz to tylko namiastka. Ponieważ był to 1 czy 3 maja i obiekt był niestety zamknięty. Udało mi się zrobić zdjęcie zza krat, gdzie widać trochę wnętrza
Turyści, czyli nieodłączny element wiecznego miasta
Uwielbiam włoskie uliczki. Są takie jak lubię najbardziej...wąskie, stare i brukowane. Dodajmy do tego wszechobecne skutery. Można błądzić tam godzinami, starając się znaleźć najwęższą z nich, fotografując okiennice i słuchając melodii ulicznych grajków. Do szczęścia brakowało chyba tylko lodów..
Najlepszym momentem na spacer Schodami Hiszpańskimi jest wieczór, tuż po zachodziee słońca. Widać jeszcze tchnienie ostatnich promieni i równocześnie blask zapalanych latarni.
Piramidy w Rzymie? A i owszem Piramida Cestiusza, jako grobowiec
Fontanna di Trevi |
Słyszałam kiedyś taką anegdotę dotyczącą fontanny. Po prawej stronie znajduje się dzban, który kompletnie nie pasuje do tego barokowego dzieła. A dlaczego? Podczas gdy Giovanni Lorenzo Bernini budował ów fontannę, narodziła się niewielka waśń między nim a sklepikarzem, który prowadził swój mały biznes tuż obok. Ów sklepikarz codziennie krytykował pracę artysty wyrażając na głos swoje dąsy. Po dniach kilku zdenerwowany Giovanni postanowił wyrzeźbić w tym miejscu dzban, który zasłoniłby widok na fontannę uciążliwemu sklepikarzowi. I gdy przedsiębiorca ten parę dni później wyjrzał ze swego okna nie mógł już więcej zobaczyć jak wygląda fontanna.
Podobno jak się wrzuci pieniążek to jeszcze kiedyś powróci się do Rzymu.
Dobry pomysł na biznes bo potem wywożą te monety ciężarówkami.
Tyber ze względu na cudny zapach radzę omijać 2 kilometrowym kołem...
A że wycieczka ta do all inclusive nie należała, nasze miejsce noclegowe znajdowało się w parku zrobionym z fosy tuż obok
Castel Sant'Angelo
Dołączam informację o rozbrajaniu spryskiwaczy...
A taki oto widok wita nas z rana...
Polacy najpierw będą przebierać się na placu wśród zakonnic udając grzecznych turystów, a zaraz potem znajdą sposób na ominięcie kolejki do Bazyliki św.Piotra.
Zdjęcie robione poprzedniego dnia, gdy zbierało się na deszcz |
Jeden z mostów prowadzących do Watykanu. Czyli państwa-miasta odrębnego od Rzymu.
Wiadomo z czym się kojarzy Watykan...
Ale mi Watykan prócz papieża kojarzy się z niezłym biznesem...
1 euro=8zł ? a jednak...
Rzym, ale i przecież całe Włochy to kuchnia, którą uwielbiam najbardziej pod słońcem...
Małe restauracje, obrusy w kratę, ciepłe noce, dobre wino i pizza...
Niestety nie była to kulinarna wyprawa, gdyż fundusze przeznaczone na tą imprezę były mniej niż marne.
Ale za to jakie wspomnienia
Pozostałości po starożytnych czasach |
I tutaj historia łączy się z teraźniejszością |
Forum Romanum |
Archiektura<3....to to, co uwielbiam obserwować...wystarczy popatrzeć
Wchodząc na Plac Wenecki |
Każdy chce mieć Ferrari |
Z serii LUDZIE, bo to chyba najlepsze co może nas spotkać w podróży - poznawanie innych ludzi. I mimo tego, że spotykamy ich setki i każdy wnosi co innego a opisanie ich zajęłoby tygodnie, niekiedy warto się przyjrzeć bliżej pewnym postaciom...
W miejscowości Sete Banos, kilka km, od Rzymu zasiadamy pod czyimś płotem by naładować akumlatory i ogarnąć dalszą drogę. Po chwili pod domem zatrzymuje się auto, z którego wysiada dwójka staruszków. Rozpoczyna się rozmowa... a że nikt z nas nie zna włoskiego, to próbujemy trochę po hiszpańsku trochę po polsku. "Ach..tak z Polski!...Autostopem?! tutaj?!" Po czym dostajemy ugoszczeni świeżą wodą, ciachami, owocami i już nie pamiętam jeszcze co tam było..małe gesty się liczą...
Ów młodzieńców spotykamy w drodze do naszego celu i jesteśmy towarzyszami ich podróży już do końca. Po wstępnym powitaniu i przedstawieniu okazują się artystami, grającymi w teatrze czy tam operze z przepięknymi głosami, więc do końca naszej podróży słuchamy serenad, operetek tudzież innych włoskich wymysłów kończąc popisami na ulicach Rzymu. Śpiewał wam ktoś kiedyś serenady?:)
P.S Z serii miejsca, chce Was zabrać do mojego ulubionego lokalu z tapas...
Przed chwilka przeczytalam artykul podobnej tresci, lecz nie umywa sie do powyzszego.
ReplyDeleteMoje gratulacje pomyslowosci.
A to jest moja witryna Rospuda zaprasza
Dziekuje:) milo mi czytac takie komentarze, Pozdrawiam!
ReplyDelete