Wednesday, March 6, 2013

Ana Dagmara Barcelona


Opowieść tą dedykuje współtowarzyszce mojej podróży, czyli Anie Nanie
Jeżeli czasem siedzisz w domu i Ci się nudzi wystarczy wziąć plecak i swojego kompana podróży, wyjść na drogę i po prostu jechać. Przygoda, przygoda każdej chwili szkoda, tak zaczyna się ta opowieść.
Z Naną poznajemy się na forum autostopowym, przez kompletny przypadek. Lecz okazuje się być osobą, z którą można pojechać na kraniec świata i to dosłownie :)
Do dziś nie możemy się nagadać na skajpaju...









Od zawsze chciałam pojechać do Barcelony. A już szczególnie po obejrzeniu filmu Vicky Cristina Barcelona, z którego czerpałyśmy inspirację do naszego Ana Dagmara Barcelona Trip!
Trzeba pamiętać, że mimo iż dla nas Europejczyków Barcelona leży w Hiszpanii, to ideologicznie nie jest to prawda bo leży w Katalonii, która cały czas dąży do tego żeby powstać z popiołów jako odrębne państwo.
Katalończycy są bardzo wrażliwi na tę różnice i podkreślają to na każdym kroku. Co więcej o Hiszpanach wyrażają się dość niepochlebnie nazywając ich nierobami i uważając, że to właśnie Katalonia napędza rozwój i gospodarkę Espanii nie mając nic w zamian. Pewien couchsurfer kiedyś wyjaśnił mi tę drobną różnicę dość dobitnie..

Big cucumber w tle

Barcelona od zawsze kojarzyła mi się z miejscem nadzwyczaj artystycznym. I docierając tam wcale się nie rozczarowałam, już pierwszego dnia daje nam się załapać na święto dzielnicy Gracia. Ulice udekorowane są jak widać na zdjęciu poniżej, wszyscy się bawią tworzą a z małych scen dochodzą dźwięki przeróżnej muzyki.
W czasie wakacji poszczególne dzielnice mają takie maleńkie fiesty


Nocujemy u dość smieszngo couchsurfera, Włocha. W zasadzie mamy duże szczęście bo w sierpniu couchsurferzy w Barcelonie są tak oblegani, że w zasadzie nie ma szans na "kawałek podłogi".
Mamy więc wygodne łóżko na spółkę, na które padamy każdego dnia po naszych miastowych eskapadach...i prysznic!!
Idea couchsurfingu, jest najlepszym pomysłem, na który ktoś mógł kiedykolwiek wpaść. Dzięki temu poznałam wielu przedziarskich ludzi w przeróżnych miejscach, sporo się nauczyłam i z większością pozostaje w stałym kontakcie do dziś.
Pierwszego wieczoru Roberto zabiera mnie na wycieczkę po mieście...motorem! Niestety upał, który panuje na dworze daje się ostro we znaki i Nana pada ze zmęczenia na łóżko. Mimo, że powieki powoli odmawiają mi posłuszeństwa, nie mogę przegapić takiej okazji. Jest to najlepszy sposób zwiedzania! Pół nocy jeździmy dookoła by finalnie dojechać do wzgórza, z którego rozpościera się widok na całą Barcelonę...nocą...
A Sagrada Familia po zmroku...Udaje mi się zobaczyć z tej perspektywy wszystkie zabytki tego miasta...

Widok na port

Jeżeli nie wiadomo, gdzie udać się na śniadanie w Barcelonie to tylko do La Boqueria...Największy XIX targ w mieście. Oferuje wszystko o czym można tu zamarzyć...dlatego napierają tu tłumy. My nawiedzamy to miejsce co najmniej 3 razy w ciągu dnia. To tutaj praktycznie przepuszczam cały swój majątek
Bacznie obserwowuje  ludzi, bo zwykle na targach znajduje się serce danego miejsca i tworzy pewna kultura




Hitem moim są zumos, czyli świeżo wyciskane soki w których zakochałam się już na Wyspach Kanaryjskich.
I jak tu ich nie kochać...



Z reguły chadzamy dookoła, zaopatrując się w owoce i soki - same dobre rzeczy, by usiąść potem za rogiem na ulicy w celu śniadaniowania. Nie ma nic piękniejszego




Jak widać wybór jest przeogromny


Co by tu zjeść na śniadanie:

                                                                             
                                                                              owoce

wino?


                                                                             bakalie

jeszcze więcej owoców


                                                                             słodkości




                                                                        owoce morza

P.S po targu nie można chodzić w kostiumach kąpielowych. I wiemy to z autopsji...
W przerwie między eksploracją targu i piciem zumosów spacerujemy





Wchodzimy w zaułki i obserwujemy architekturę




Poniekąd też czujemy się artystkami na swój sposób



Big cucumber zwany też Giant Dildo (ze względu na kształt) co noc świecił się na inny kolor. Docelowo budynek biurowca, w pobliżu którego mieszkamy. Stąd już rzut beretem do Sagrada Familia i Squatu, który odwiedzamy pewnego dnia nie mając już gdzie spać


Mój ulubiony lunch - awokado i gazpacho


Barcelona to miasto Gaudiego, który był naprawdę genialnym konstruktorem wybiegającym znacznie poza swoje czasy. To on jako pierwsze stworzył np. projekt podziemnych parkingów. Nie mogłyśmy odmówić sobie wizyty w Park Guell















W południe mała drzemka i dowód na to, że mogę spać gdziekolwiek tylko dopadnie mnie senność



Panorama na Barcelonę, w tle Sagradą Familą i dzielnicą biznesową


Park odwiedza maaaaaaaaaaaaaaaaaasa turystów




Domek z piernika.
Na każdym kroku usłyszeć można parkowych grajków, którzy umilają atmosferę



Sagrada Familia na stałe wpisała się w pejzaż Barcelony. Budowę rozpoczął Gaudi, ale mimo upływu czasu nic za bardzo się nie zmienia, budowla cały czas nie zostaje ukończona. Nieoficjalnie mówi się, że to ze względu na datki na rzecz jej budowy, którymi to Sagrada Famila sama na siebie zarabia.
Styl: secesja - pomaga mi zapamiętać takie szczegóły, czasem przydaje się na egzaminach.
Na temat bazyliki krąży wiele legend jedna z nich jest wieść, że ze względu na detale budowli oraz zniszczenie projektów, nikt prócz Gaudiego nie jest w stanie jej dokończyć ( fakt patrz powyżej)






Marina






Szczerze udania się na plażę nie polecam. Pierwsze primo za wielu turystów, przez co można się poczuć jak sardynka w puszcze przy takich upałach. Po drugie primo woda jest tak, kolokwialnie mówiąc zasyfiona, że pływają w niej nawet plastykowe torebki




W Barcelonie spotkało nas wiele przygód o których opowiadać by można godzinami. 
Spotkanie pasikonika, gubienie się w metrze, wylądowanie na ulicy a potem na squacie to tylko namiastka.


Właśnie, a jak tam dojechałyśmy...no przecież nie samolotem
Wynik 25 h Wrocław - Barcelona





A oto nasz hotel 5-cio gwiazdkowy




Wychodząc na francuską plażę


Powstał też film oparty na faktach...
Nie ma się co śmiać!


Coming soon...





Część zdjęć zapożyczona z kolekcji Any Nany, fotografowanie wspólne!

P.S Pozostając w tych klimatach polecimy na paelle do Madrytu

No comments:

Post a Comment