Saturday, January 5, 2013

Na tropie świąt u kevina



Nadarzyła się taka okazja i tego roku by spędzić święta w kolejnym, innym miejscu niż nasz poczciwa PL i osobiście sprawdzić jak to wygląda w typowej amerykańskiej rodzinie.
Przenieśmy się na chwil kilka do miasteczka w New Jersey na wschodnim wybrzeżu.

Dzień wigilijny rozpoczynamy trochę nietypowo, jak dla mnie...uwaga...uwaga! w Steak& Shake, czyli Mc Donaldzie dla burżuazji. Tutaj też poznaję całą rodzinkę z którą spędzę kilka następnych dni. Prawie ląduje na podłodze, odpierając atak dzieciaków z choinkowymi świecidełkami na szyjach..
O wystroju mówić nie będę bo fastfood udekorowany świątecznymi ozdobami z kolędami w tle wrażenia nie robi.
Na świąteczny fastfoodowy obiad zaserwowano ( dobrze się zaczyna):



czyli świąteczna bomba kaloryczna bez smażonego karpia

Nie staram się oceniać czy coś, co istnieje w danej kulturze jest lepsze czy gorsze, albo wyśmiewać tego nie na tym gra polega. Zasada: dużo pokory w sobie, gdziekolwiek się nie jedzie i dużo doświadczać. Dla mnie było to zupełnie coś nowego i odmiennego co również warto poznać. Dodane do kolekcji doświadczeń:)




Powracając...
Steak&Shake to rodzinna tradycja wywodząca się z Savannah w Georgii.
Wszyscy dookoła byli niezmiernie mili i wypytywali jak toteż wygląda ów czas u nas w PL. Osobiście trochę bawiła mnie te sytuacja, szczególnie dzieci obwieszone ozdobami choinkowymi w walce na frytki!!

...wchodzę do domu i to co widzę wyjęte jest rodem z hamerykańskiego filmu typu kevin czy inne.
Ozdoby i światełka wewnątrz i na zewnątrz robią wrażenie, a tylu prezentów pod choinką to nie widziałam w całym swoim 22 letnim życiu.Zostaję bardzo miło przyjęta przez domowników.
Wigilia upływa w przytulnej atmosferze przy kominku, winie i długich rozmowach.
Kolejną tradycją rodzinną jest, jak to nazwałam: pidżama party, czyli wszyscy zakładają takie same pidżamy zamiast garniturów. Ja też dostałam swoją!
Kolacja to szwedzki stół w przeważającej części dania z serem, krewetki(!), trochę mięska i...tak tak specjalnie dla mnie pierogi's!! Może babcine one nie są ale bardzo miły gest.







P.S jak amerykanie coś kupują to w ilościach hurtowych więc pierogów mam w zapasie na najbliższe 2 miesiące

Na pasterce czułam się jak w jakimś muzycznym show


...rano budzi mnie pisk, wrzask i już myślę, że to obiecany koniec świata, ale to przecież  mikołaj = kolejne prezenty...
Poprzedniego wieczora była ostra akcja pt: przygotowania do przyjęcia mikołaja, czyli ciasteczka, mleko oraz rzucanie piłką do tenisa w komin na pkt.

Reasumując prezenty zakrywają praktycznie choinkę. Po szale prezentów udajemy się z Timem na spacer po okolicy.
Tim- siedemdziesięciosześcioletni amerykanin, Jak to się mówi człowiek na poziomie i do pogadania, z doświadczeniem życiowym. Dużo podróżował w zawiązku ze swoją pracą. Bardzo lubię nasze rozmowy i jego życiowe rady. Kolejna pozytywna osoba na mojej hamerykańskiej drodze.

Świąteczny obiad dnia I już przy stole, i tutaj czas na kolejną tradycję, czyli modlitwę przed posiłkiem.
Przy okazji poznaje kultowy amerykański steak, ale tylko wizualnie, na moim talerzu lądują pieczone ziemniaki. Na przystawkę  sałatka z orzechami i kozim serem, a deser to standartowo apple pie lub cherry pie z lodami.



Kolejne święta poza domem. Tak się akurat zdarzyło, że mogłam posmakować tej filmowej, magicznej atmosfery od środka.Na bogato, na bogato!

A w zeszłym roku było to tak:


 Last Christmas zamieniłam na Feliz Navidad,
Śnieg na brak śniegu - No bo słońca to dwtedy nie było
* 0 stopni C na * + 20 stopni C
Prezenty na brak prezentów
Mikołaja nie zamieniłam bo spotkałam, chyba ze trzech podczas spaceru
Karpia na rybę po grecku
Makowiec na Szarlotkę z Cynamonem i Czekoladą, gdyż nasza ” Ekspedycja Mak „  zakończyła się fiaskiem i zakupem śledzi w Lidlu
Wódkę na Wino z Mercadony
Pierogi były tylko posklejane, bo przecież wpadłyśmy na genialny pomysł ułożenia „wieży z pierogów”



Pasterka, czyli Misa del Gallo
( Co w wolnym tłumaczeniu znaczy – Msza koguta-  <?> )
Zajmujemy miejsce tuż obok ołtarza. W środku panuje ciemność. Z prawej orkiestra przebrana w typowo kanaryjskie stroje, przygrywa opowieści,  która rozgrywa się w oknie w głównym miejscu kościoła. Kolorowe światła i ruszające się postaci przedstawiają sceny biblijne, Przyznam , że nie spodziewałam się czegoś bardziej klimatycznego , niż nasza polska pasterka , ale ku mojej uciesze zostałam mile zaskoczone. Siedziałam tak , oczarowana muzyką, tańcami i procesją , lekko wzruszona widokiem małym chłopców w kapelusikach przy blasku świec.




Jeśli chodzi o kanaryjskie zwyczaje to mieszkańcy najpierw  spożywają kolację z rodziną (Cena de Navidad) – bez dzielenia się opłatkiem i bez 12 potraw- Z reguły posiłek składa się z przystawki , dania głównego ( mięso + papas arrugadas, owoce morza, paella, czy co tam kto lubi)  i na koniec deser ( I tutaj też według gustów : tarta con leche , czekolady z migdałami i innymi bajerami , roscos del vino, ciasteczka świąteczne, śmietana z bakaliami ) a do tego kanaryjskie wino:) 
Jakoś nie przyszło mi do głowy, że mogłabym kiedyś spędzić drugi dzień świąt na plaży – Ale dlaczego nie ? Dlatego też wsiadamy, tym razem do travel auta i zarządzamy —> Kierunek – Południe.







Uważajcie na siebie
D.

P.s A wiecie jak wygląda czikita lecąca w sandałkach przez lód- made by hameryka ;)



1 comment:

  1. Kevin będzie żył po wieki w mojej pamięci czyli jednak coś z tego stereotypu pozostało ;)

    ReplyDelete